Żydowskie cmentarze zainspirowały już niejednego fotografa. Świadczą o tym liczne albumy i wystawy, poświęcone żydowskim nekropoliom, jak również ilość zdjęć przesyłanych do naszej Redakcji. Z myślą o osobach zamierzających odwiedzić cmentarze z aparatem, przygotowaliśmy tekst, który być może okaże się pomocny w ich pracy. |
Rozmowa z Katarzyną Olzacką, Krzysztofem Bielawskim, Arturem Cyrukiem oraz Zbigniewem Nowakiem.
- Strona jest ogromnym zbiorem zdjęć. Jak udało się stworzyć tak dużą kolekcję?
Krzysztof Bielawski: Stronę założyłem jesienią 2005 r., a jej oficjalne uruchomienie nastąpiło w grudniu. W zamyśle miała to być mała, prywatna strona, prezentująca kilkadziesiąt moich zdjęć z kilkunastu cmentarzy żydowskich. Stało się jednak inaczej. Już od samego początku zaczęły napływać E-maile od wielu osób, które pragnęły podzielić się swoimi fotografiami. Rozwinęło się to w bardzo szybkim tempie. Dziś serwis jest na tyle popularny, że niemal każdego dnia dodajemy zdjęcia z nowych miejscowości lub wzbogacamy stare zbiory. Nie nadążamy już z pisaniem tekstów. Stworzenie opisu cmentarza oraz chociaż kilku zdań na temat historii lokalnej społeczności żydowskiej wymaga - oprócz wizji lokalnej - zapoznania się z literaturą źródłową, wizyty w Żydowskim Instytucie Historycznym czy bibliotece. Trzeba też mieć czas i spokój, by usiąść i zredagować tekst.
- Jakich porad udzielilibyście osobom, zamierzającym fotografować żydowskie cmentarze?
Artur Cyruk: Przede wszystkim - nie jestem zawodowym fotografem, nie jestem posiadaczem profesjonalnego sprzętu, fotografowanie jest jedną z moich pasji, sięgającą początkami do czasów kuwet z odczynnikami i radzieckich powiększalników. Nie czuję się więc autorytetem, a jedynie ambitnym amatorem, któremu od czasu do czasu wychodzi jakieś zdjęcie. Fotografowanie cmentarzy żydowskich podzieliłbym na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to zdjęcia robione "z marszu", niejako przy okazji, drugi to nasze przemyślne działanie, wyprawa specjalnie w tym celu. Chyba częściej zdarzała mi się ta pierwsza sytuacja. Trafiając do jakiegoś miasteczka dowiadywałem się, że istnieją w nim ślady cmentarza i nie bacząc na to czy akurat mam przy sobie cały sprzęt ruszałem utrwalać to co jeszcze zostało. Was też zachęcam do rozglądania się na boki w czasie Waszych wędrówek. Często już z okien samochodu można wyłowić ciekawe miejsca. Cmentarz w Szczucinie zauważyłem z okien samochodu, z pociągu jadącego z Krakowa w kierunku Tarnowa można zrobić bardzo fajne ujęcia jednego z cmentarzy krakowskich. Rozglądanie się ma dodatkową zaletę - często nawet miejscowi nie wiedzą, gdzie jest żydowski cmentarz - ba, nie mają o jego istnieniu zielonego pojęcia. Spróbujcie zapytać o cmentarz żydowski na przykład w Kocku, czy w Ustrzykach Dolnych. Jeśli nie jesteście szczęściarzami, to czekają Was fascynujące wycieczki po chaszczach, krzakach i polach. Warto dlatego zaopatrzyć się w literaturę. Niestety, brak jest przekrojowego wydawnictwa z rzetelnym, aktualnym opisem lokalizacji cmentarzy żydowskich w Polsce. Warto informacje uzyskane w literaturze zweryfikować, na przykład poprzez ślęczenie nad fotografiami w serwisie wikimapia.
Krzysztof Bielawski: Polecam świetne, przedwojenne mapy Wojskowego Instytutu Historycznego - są dostępne na stronie internetowej: www.mapywig.org . Cmentarze żydowskie są na nich zaznaczone z dużą dokładnością.
|
|
Cmentarz żydowski w Krynkach (foto: Artur Cyruk) |
- Jeśli trafiliśmy już na cmentarz - co dalej?
Artur Cyruk: Jeśli wybieramy się specjalnie po to, aby fotografować cmentarz, warto uzbroić się w sprzęt. Polecam na przykład zabranie lampy błyskowej. Jeśli mamy ją wbudowaną, to dobrze ją od czasu do czasu włączyć i sprawdzić, jaki to daje efekt. A o jaki mi efekt chodzi, o co chodzi z tą lampą. Ze względu na usytuowanie grobów na cmentarzu, często będziecie stawali przed sytuacją w której zrobicie piękne zdjęcie bardzo ciemnego kształtu na tle jasnego nieba lub słońca. Użycie lampy błyskowej często umożliwia doświetlenie interesujących nas elementów - zdobień inskrypcji. Warto z tego względu stosować punktowy pomiar światła, z punktem pomiaru skierowanym na interesujący nas obiekt. Unikniemy wtedy efektu czarnych kształtów na tle nieba. Pojawia się jednak niebezpieczeństwo prześwietlenia zdjęcia. Często macewy są z materiałów o jednostajnej, mało kontrastowej fakturze. Mechanizm pomiaru światła może się w tym momencie zagubić. Dodatkowo może to zupełnie zmylić mechanizm autofocusa, jeśli tak się dzieje przejdźcie na ręczne ustawienie ostrości - o ile macie taką możliwość. Jaka jest na to moja rada? Najprostsza z możliwych - należy eksperymentować. Zmiana kąta wykonywania zdjęć, nawet o kilka centymetrów potrafi dać zaskakująco dobre rezultaty. Przy dzisiejszych cenach nośników pamięci, nie ma sensu oszczędzanie na ilości zrobionych zdjęć. Każdy, kto ma pojęcie o profesjonalnej fotografii wie, że większość fotografów robi setki ujęć, z których wybiera tylko kilka. Mój przyjaciel, profesjonalny fotograf opowiadał mi jakiś czas temu o sesji zdjęciowej pewnego znanego zespołu rockowego. Chodziło o jedną fotografię. Drobnostka - trwało to jedynie osiem godzin, zrobił kilkaset zdjęć, aby osiągnąć zadowalający efekt. Zakładam, że czytający ten tekst nie ma wyczucia mistrza fotografii, robiącego 100:100 - sto udanych ujęć na sto prób. Kiedy wydaje się Wam, że zrobiliście już bardzo dużo zdjęć to zróbcie jeszcze drugie tyle.
|
|
Lapidarium na cmentarzu żydowskim w Makowie Maz. (foto: Katarzyna Olzacka) |
Katarzyna Olzacka: Warto jest eksperymentować ze swoim aparatem. Niekoniecznie trzeba robić zdjęcia jedynie za pomocą programu "auto". Można wybrać priorytet przysłony lub czasu i wtedy operujemy głębią zdjęcia. Im wyższa wartość przysłony, tym większa głębia i obraz jest wtedy bardziej plastyczny i przestrzenny. Wtedy jednak wydłuża się czas naświetlania i zdjęcie może być poruszone. Dobrym rozwiązaniem jest tu statyw. Albo też można wybrać czas naświetlania i wtedy aparat sam dobierze przysłonę. Warto też wyłączyć lampę błyskową, bo ona nie dodaje uroku zdjęciom. Jeśli jest trochę ciemne i boimy się, ze zdjęcie może wyjść nieostre to należy podnieść czułość aparatu, czyli w menu zwiększyć ISO. Poza tym należy uważnie czytać instrukcję aparatu, by poznać jego możliwości oraz różne poradniki fotograficzne. Niedawno "Gazeta Wyborcza" wydawała jako dodatek dobry poradnik, jasno i przystępnie napisany. Naprawdę warto czytać, by robić dobre zdjęcia. I oczywiście robić jak najwięcej nie bojąc się eksperymentów. |
|
Szabat w Leżajsku (foto: Zbigniew Nowak) |
Zbigniew Nowak: Pamiętajmy, że światło szybko się zmienia i często miejsca słabo oświetlone po chwili wyłaniają się i wyglądają inaczej. To oznacza, że trzeba chodzić i patrzeć. Jeśli mogę, po porannej sesji wracam jeszcze po południu, kiedy cieplejsze światło daje zupełnie inny klimat. Ogólnie trzeba się trochę nachodzić i patrzeć....
Katarzyna Olzacka: To, co czyni zdjęcie, to przede wszystkim światło, moment, w którym fotografujemy i to co wycinamy z rzeczywistości, czyli kadr. Moim zdaniem najciekawiej wychodzą zdjęcia robione rano lub po południu, najgorzej te robione w środku dnia i na dodatek przy pełnym słońcu, bo wtedy wszystko jest płaskie i bez wyrazu. Niedobrze też wychodzą zdjęcia robione w szary ponury dzień, ale o tym chyba nie muszę nikogo przekonywać.
Krzysztof Bielawski: Jeśli nagrobki są orientowane, to polecam przyjść na cmentarz przed południem - wtedy będziemy mogli wykonać zdjęcia macew od frontu, a światło nie będzie padało nam w obiektyw. Ciekawe rezultaty daje fotografowanie nagrobków - zwłaszcza niskich - z tak zwanej "żabiej perspektywy". Jeśli mamy aparat z obrotowym wizjerem, wystarczy przykucnąć i położyć aparat przy ziemi. Dzięki temu na zdjęciu wyjdzie trawa, macewa, a w tle cmentarz i horyzont. To znacznie ciekawsze, niż leniwe fotografowanie nagrobka z góry, niemal z lotu ptaka.
Katarzyna Olzacka: Należy też zwracać uwagę, by nie było też zbyt dużo kontrastów między cieniami i światłami, na przykład kiedy słońce tak pada, że jedna część płyty nagrobnej jest mocno oświetlona, a druga pozostaje w cieniu. Efekt będzie najczęściej taki, że albo będziemy mieć mroczne cienie, albo wypalone światła. W takim przypadku można zdjęcie lekko doświetlić lampą błyskową - chociaż sama rzadko kiedy używam lampy. Kiedy fotografujemy macewy dobrze jest trochę niedoświetlić zdjęcie, wtedy płyty będą bardziej plastyczne i ładniej wyjdzie nam rysunek płaskorzeźb i napisów.
- Co fotografować? Na czym się skupić?
Artur Cyruk: Moim zdaniem warto robić kilka rodzajów zdjęć - detale oraz szersze widoki. Detale są bardzo wdzięczne, fragment jakiegoś ornamentu, inskrypcji potrafi zrobić duże wrażenie. Trudniej moim zdaniem jest zrobić powalające zdjęcie z szerszej perspektywy. Szersza perspektywa to jednak bardzo dobry materiał dokumentacyjny pozwalający odbiorcy na wyobrażenie sobie miejsca, proporcji, stanu ogólnego.
|
|
Cmentarz żydowski w Warszawie (foto: Zbigniew Nowak) |
Zbigniew Nowak: Można skupić się na jednej lub dwóch macewach, podobnie jak na filmie, gdzie jest jeden, dwóch czy trzech bohaterów. Warto też widzieć szczegóły i zmieniać obiektywy - czasem na szeroki lub jak jest słabo z podejściem, na długi.
Krzysztof Bielawski: Jeżeli ktoś wykonuje zdjęcia pod kątem publikacji na naszej witrynie, proponuję zrobić je w następujący sposób...... Wykonać kilkanaście ogólnych widoków cmentarza. Zrobić zdjęcia jak największej liczby macew, w sposób umożliwiający odczytanie inskrypcji nagrobnych. Zrobić zdjęcia, dokumentujące otoczenie cmentarza, jak również ogrodzenie nekropolii czy znajdujących się na cmentarzu budynków. Pobawić się z detalami - na przykład wykonać zbliżenia płaskorzeźb wyrytych w zwieńczeniach macew. Ciekawe efekty może dać zabawa z trybem makro - spróbujmy w ten sposób pokazać na przykład finezję wykucia literki lamed, często ozdobionej ptasią główką czy cały rząd hebrajskich "robaczków". Pamiętajmy, że cmentarze żydowskie często w dalszym ciągu padają ofiarą dewastacji - nasze zdjęcia mogą mieć zatem już wkrótce ogromną wartość dokumentacyjną. W Żydowskim Instytucie Historycznym natrafiam nieraz na archiwalne fotografie polskich cmentarzy. Nieraz zdjęcia wykonane nawet kilka lat temu, pokazują macewy, których już nie ma.
Wspomniałem o wykonywaniu zdjęć inskrypcji. Kilka miesięcy temu, na zlecenie pewnego genealoga, poproszono mnie o wykonanie zdjęć wszystkich macew na kilku wybranych cmentarzach żydowskich, przy czym najważniejsza była treść epitafiów. Była to ciężka praca. Mój ekwipunek, oprócz aparatu, stanowiły: szczotka, która zmiatałem zasłaniające napisy zeschnięte liście i grudki ziemi; kreda, którą - po roztarciu na płycie grobu - znakomicie zwiększała czytelność epitafiów oraz służyła do numerowania nagrobków, a także mała łopatka ogródkowa, którą odkopywałem przysypane dolne wiersze inskrypcji - właśnie tam często umieszczana jest data zgonu. Oprócz jednego zdjęcia całej macewy, robiłem też 2-3 zdjęcia ze zbliżeniem epitafium, dzieląc je na części. Polecam tę technikę wszystkim, którzy chcą wykonać inwentaryzację nagrobków.
Na naszej stronie internetowej pokazujemy zdjęcia zdewastowanych cmentarzy, jednak mam zawsze opory przed publikowaniem fotografii nagrobków, na których namalowano antysemickie czy wulgarne hasła lub swastyki. Nie chcę, by "dzieło" jakiegoś prymitywa ujrzał cały świat. Ostatnio na pewnym cmentarzu odkryłem, że ohel miejscowego cadyka jest wykorzystywany jako ubikacja. Wykonałem zdjęcia wnętrza tego budynku, ale nigdy ich nie zamieszczę na stronie. To samo dotyczy kości z rozkopanych grobów. De facto jest to rodzaj "pornografii cmentarnej". Są to szczątki jakiegoś człowieka i nie powinny być pokazywane w sposób urągający jego godności. Dlatego publikację takich zdjęć ograniczam do minimum. Czasem jednak jest to konieczne - liczę, że wywoła to reakcję lokalnych społeczników czy władz, co może skutkować podjęciem stosownych kroków, zmierzających do zabezpieczenia nekropolii. Ostatnio na przykład odkryłem oborę wykonaną z kilkuset macew - sprawą zainteresowała się Komisja Rabiniczna do spraw Cmentarzy, być może uda się zrobić coś z tym problemem.
Artur Cyruk: Moim zdaniem warto oglądać dokonania innych, podpatrywać użyta perspektywę, porę zrobienia fotografii. Wydano kilka naprawdę wartościowych albumów ze zdjęciami żydowskich cmentarzy z moim ulubionym "Efemeryczność wieczności" na czele - poświęconym cmentarzowi wrocławskiemu. Warto zgłębiać się w fora internetowe, czytać o dylematach innych o radach doświadczonych kolegów. Nie podaję adresów, wystarczy wpisać w Google: "fotografowanie" i "forum" i czytać, czytać, czytać, no i oglądać.
- Cmentarze to nie tylko nagrobki. Czasem można spotkać na nich odwiedzających....
Krzysztof Bielawski: Tak, warto omówić także tą kwestię. Pamiętajmy, że dla religijnych Żydów robienie zdjęć postaci ludzkich może być sprzeczne z ich wiarą. Poza tym niektóre osoby nie chcą afiszować się ze swym żydowskim pochodzeniem. Jeśli zatem robimy na cmentarzu zdjęcia, w kadrze których pojawiają się ludzie, zapytajmy te osoby o zgodę, informując jednocześnie, że nasze fotografie mogą zostać opublikowane na stronach internetowych. Osoba fotografująca na cmentarzu, mam tu na myśli mężczyzn, nawet jeśli nie jest Żydem, powinna mieć nakrycie głowy. To nie musi być kipa - wystarczy dowolna czapka, kapelusz czy kaptur.
Katarzyna Olzacka: Jeżeli robimy zdjęcia na cmentarzu, nawet gdy są to tylko krzaki i jedna zagubiona macewa, to nadal jest to cmentarz, więc szacunek spoczywającym tam szczątkom się należy.
Krzysztof Bielawski: Niestety, nie wszyscy mają tą świadomość. Kilkakrotnie gdzieś w Internecie natrafiłem na wykonane na cmentarzach żydowskich zdjęcia ślubne, fotografie oscylujące wokół erotyki czy zdjęcia modelek upozowanych na wiedźmy lub położnice. Brak mi słów komentarza. Na początku 2011 r. policja zatrzymała kobietę, która pozowała nago na cmentarzu w Bielsku-Białej. Jeśli dojdzie do procesu, może to być precedensowa sprawa, która ułatwi w przyszłości skuteczne karanie takich "artystów" i ich modelek.
|
- Pomówmy teraz o technice......
Katarzyna Olzacka:
Jeśli chodzi o sprzęt, to praktycznie każdym aparatem średniej klasy można zrobić dobre zdjęcie. Na pewno sprzęt wyższej klasy zapewni nam zdjęcie dużo lepsze technicznie, ale niekoniecznie lepsze pod względem treści.
Artur Cyruk: Do fotografowania cmentarzy używam dwóch obiektywów, jednego z dość szerokim kątem i drugiego o długiej ogniskowej. Z rozmysłem nie podaję parametrów, gdyż każdy ma swoje ulubione zakresy ogniskowych, a po drugie teraz nie pamiętam. Szeroki kąt, obiektyw o dużym polu widzenia - wiadomo, można nim zrobić ujęcie ukazujące większy wycinek cmentarz, jego usytuowanie, sposób rozmieszczenia grobów, otoczenie cmentarza (najczęściej szokujące). Po co długi obiektyw? Ja go używam do fotografowania nagrobków, które chcę szczególnie wyróżnić. Mój tani Tamron jest wyjątkowo ostry, można nim tez uzyskać bardzo ładną głębię ostrości - wydobyć z rozmazanego tła szczegóły interesującego nas obiektu. W gorszej sytuacji są posiadacze kompaktów oraz hybryd, nie zmienią obiektywu, nie dopną lampy. Część aparatów kompaktowych dysponuje jednak sporymi możliwościami, moimi faworytami w tym segmencie są aparaty firmy Canon z serii G oraz mało popularne w Polsce Ricohy, nie śledzę jednak tego rynku, być może pojawiło się już coś lepszego? Moim zdaniem największa wada kompaktów to niskie użyteczne ISO, mówić "po ludzku" niska czułość matrycy. Nie miałem w ręku kompaktu, którego wysoka czułość, czyli około 800 ISO dałaby zadowalające efekty. Kiedy wejdziecie w krzaki w Ustrzykach, możecie tylko pomarzyć o zrobieniu dobrego zdjęcia kompaktem. Pomarzyć, albo zaopatrzyć się w statyw oraz najlepiej w pilota lub wężyk spustowy. Zaopatrzenie się w te bajery pozwoli Wam na możliwość znaczącego wydłużenia czasu ekspozycji, a tym samym na ostre, nieporuszone zdjęcie.
Krzysztof Bielawski: Czasem rzeczywiście wykonanie zdjęć na cmentarzu trzeba odłożyć na inną porę roku. Przykładowo w Jedwabnem czy w Tarczynie w porze wegetacji samo odszukanie nagrobków może stanowić problem.... Dobre zdjęcia na tych cmentarzach udało mi się zrobić dopiero w pierwszych dniach wiosny, kiedy nie było jeszcze liści.
- Dziś fotograf może korzystać z dobrodziejstw komputerowej obróbki zdjęć. Na co w tej kwestii warto zwrócić uwagę?
Artur Cyruk: Jako fotograf - amator wyrosły na słynnym radzieckim Zenicie, mam awersję do kadrowania w komputerze. Zawsze staram się w miarę dobrze kadrować patrząc przez obiektyw aparatu - wyłączcie wyświetlacz z podglądem! Starajcie się patrzyć przez wizjer. Dlaczego? Przy kadrowaniu otoczenie mniej rozprasza, można się skupić na interesującym nas wycinku. Poza tym wyświetlacze najzwyczajniej w świecie oszukują, mają tendencję do pokazywania części kadru lub tego co w kadrze już się nie zmieści. Jedna z moich hybryd miała też tendencję do nadmiernego rozjaśniania obrazu na wyświetlaczu. Nie ma nic gorszego niż piękne ujęcie, które po zrzuceniu na komputer okazuje się rozmazaną akwafortą. Nic dziwnego, że o tym aparacie mówiono, że jest to świetne narzędzie dla impresjonistów. Tak więc - nie wierzcie wyświetlaczom! Jeśli na wyświetlaczu zdjęcie wygląda rewelacyjnie to zróbcie jeszcze kilka takich samych ujęć ze zmienionymi ustawieniami.
Co po powrocie do domu? Trzymam się z uporem maniaka dwukrotnego przeglądania zdjęć. Pierwsze, bezpośrednio po zrzuceniu materiału na twardy dysk. Patrzę wtedy "co wyszło" ile jest zdjęć totalnie zepsutych i co? I nic wzruszam ramionami zapominam o zdjęciach na kilkanaście dni. Po tym czasie przeglądam wszystko jeszcze raz i mam wrażenie, że dopiero wtedy widzę zdjęcia w miarę obiektywnie, wtedy dokonuję selekcji i delikatnej obróbki. Delikatnej, dlaczego delikatnej? Nie wiem, tak już mam, jeśli lubicie bawić się suwakami w programach graficznych i dobrze Wam to wychodzi - tym lepiej dla Was. Nie bójcie się swojego własnego zdania, obrabiajcie tak jak Wam się wydaje że będzie dobrze. A jak już obrobicie to za kilka dni obejrzyjcie znowu Wasze dzieło i wywalcie buble, a będą takie, zapewniam. Dobrze swoje prace pokazać komuś, kto popatrzy na nie chłodnym okiem, ma to dwie zalety - pozwala na obiektywne spojrzenie na nasze "dzieła" oraz sprzyja rozwijaniu naszego życia towarzyskiego.
Krzysztof Bielawski: Nie jestem zwolennikiem retuszowania zdjęć w programach graficznych, ale czasem rzeczywiście jest to konieczne. Zwłaszcza w tańszych aparatach zdarzają się szumy czy niekorzystne odwzorowanie kolorów. Technik korekty jest wiele. W przypadku niekorzystnej kolorystyki można przerobić zdjęcie na sepię czy czarno-białą kolorystykę. W Photoshopie ciekawe efekty daje zastosowanie opcji "tinta", ja w ten sposób uratowałem kilkanaście zdjęć.
- Co chcielibyście dodać na koniec tej rozmowy?
Krzysztof Bielawski: Zachęcam wszystkich do robienia zdjęć na cmentarzach żydowskich. To ciekawe miejsca, warte wyprawy z aparatem. Wiem, że fotografowanie cmentarzy dla wielu osób stało się pasją, wciągnęło je jak narkotyk. Jednak te zdjęcia mają też inny, znacznie ważniejszy wymiar. Jak powiedział kiedyś Jan Jagielski: "te cmentarze umierają", dlatego każda fotografia wykonana na cmentarzu żydowskim już wkrótce może mieć ogromną wartość archiwalną. Często na zdjęciach zamieszczonych na naszej stronie, ludzie z najdalszych zakątków globu odnajdują groby swych przodków. Zdarzyła się też sytuacja, że dzięki amatorskiemu zdjęciu jednego z grobów we Włocławku, udało się połączyć członków rodziny, rozdzielonych podczas drugiej wojny. Pamiętajmy o tym wszystkim, naciskając spust migawki.
Artykuł z 2008 r.
|
|